sobota, 27 stycznia 2018

Recenzja porównawcza Rasmentalismu i Bonsona

          Wydać by się mogło, że charakterystyka porównawcza tak skrajnie odmiennych płyt jak „Tango” oraz „Postanawia umrzeć” jest bezsensowna, bo już na pierwszy rzut oka widać, że podobieństw wielu nie ma, jednak po dogłębnej analizie… Właśnie, po dłuższej analizie wydaje mi się, że porównanie tych dwóch nowych krążków jest jak najbardziej na miejscu. Oba zostały wydane w styczniu i według mnie prezentują podobną wartość artystyczną. Dla mnie jako „świadomego słuchacza” przede wszystkim liczy się liryka i o ile nie jestem specjalistą od rozszyfrowywania linijek, to często zdarza mi się korzystać z Geniusa i analizując kawałki pod względem ich ukrytej zawartości Rasmenci spisują się całkiem dobrze, jednak brakuje u nich trochę treści, dla laika jakim bez wątpienia jestem są to teksty o niczym z wplecionymi kilkoma ciekawymi linijkami, Damian natomiast obsypuje nas kawałkami przepełnionymi treścią, jest tam bardzo dużo osobistych tracków, rozliczania z przeszłością, pijącym ojcem i nałogami, które jak Bonson nawija sprawiają „jakbym walił w drzwi klubu” (klubu 27), jednak u niego z kolei czasem boli brak popisów stylistycznych i braki w technice, które raper zlewa „A znów jakiś śmieć się ciśnie o technikę”. Tak więc od strony lirycznej oba albumy się dopełniają, z oboma jednak nie jestem w stanie w żaden sposób się identyfikować.
          Dużo lepiej jest jeśli chodzi o oprawę muzyczną, bo bity w obu produkcjach są różnorodne i ciekawe, utrzymane na wysokim poziomie, tak samo jak flow, które na obu krążkach płynie po bitach, oraz ciekawi zmiennością, przez co słuchając obu albumów nie czuje się, żeby to były dwa kawałki, a dwie płyty. Oba krążki zdecydowanie ubogacają swoimi zwrotkami goście, którzy u Rasmentów są naprawdę klasowi jak Taco Hamingway, Sokół, czy Oskar z Pro3lemu, natomiast u Bonsa widać ciekawą mieszankę starych wyjadaczy jak Flojd z młodymi pokroju KPSN’a czy cyvinskiego. Niestety z melodyjnością w refrenach jest mimo gości spory problem, i poza kawałkiem z Flojdem od Bonsona żaden z ponad 20 kawałków nie utkwił mi w głowie na dłużej. 
          W obu omawianych LP czuć wielki wysiłek i staranność jaką zostały obdarzone te projekty, jednak oba na dłuższą metę nie mają porywającego repeat value i po przesłuchaniu ich kilka-kilkanaście razy raczej nie będę do nich wracał, dopóki nie zacznę podsumowywać obecnego roku. Nie lubię tego robić, ale jeśli miałbym ocenić te płyty, to trochę bardziej spodobał mi się „Postanawia umrzeć” Bonsa, któremu przyznaję 7/10, natomiast Rasmentalism dostanie jeden punkt mniej – 6/10, niemniej fanom oldschoola serdecznie polecam Bonsona, bo nowa płyta Damiana na pewno ich nie zawiedzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz